
Adam Małysz podsycił spekulacje odnośnie jego przyszłości w Polskim Związku Narciarskim.
Małysz: Całe narciarskie środowisko wciąż rzuca kłody pod nogi
Małysz od 2022 roku kieruje PZN-em. Nie ma wątpliwości, że jako zawodnik był jednym z najlepszych skoczków nie tylko w polskiej historii, ale i ogólnie.
Jednakże w zarządzaniu organizacją radzi sobie zdecydowanie gorzej. Dopiero co niedawno środowiskiem wstrząsnęła kolejka afera w związku z nagłym odejściem Alexandra Stoeckla. Małyszowi obrywa się także za słabe wyniki głównej kadry. W końcu to on podjął decyzję o zatrudnieniu Thomasa Thurnbichlera. Nasi zawodnicy nie tylko przeciętnie radzą sobie w Pucharze Świata, ale i na razie zapowiada się, że po raz pierwszy od lat opuścimy mistrzostwa świata bez medalu.
Sam Małysz przyznał, że ma wątpliwości, czy będzie starał się o kolejną kadencję jako szef PZN.
– Nie wiem. Powiem szczerze, że poważnie się nad tym wszystkim zastanawiam. Kiedy kandydowałem ostatni raz, to nie chciałem się wycofywać z obietnicy danej pewnym osobom. Poza tym chciałem też zrobić coś dla polskiego narciarstwa. Rzeczywistość pokazała, że to wcale nie jest takie proste, choć wydarzyło się wiele rzeczy. Przeprowadziliśmy wiele reform, ale jednak całe narciarskie środowisko wciąż rzuca kłody pod nogi. Dlatego wiele razy się zastanawiałem, po co mi to było – powiedział w rozmowie dla "Interii".
– W ostatnim czasie staram się nie zaglądać do mediów. Nie jest to łatwe słuchać różnych złych rzeczy na swój temat. Nie zawsze ta druga strona zna sytuację, a jednak podejmuje się ocen. Tak jest łatwo. Przez tych kilka lat uodporniłem się już na to wszystko – dodał.