Julia Szeremeta była jedna z największych niespodzianek dla polskiego sportu podczas Igrzysk Olimpijskich w Paryżu.
Julia Szeremeta zdobyła srebrny medal igrzysk w Paryżu w bokserskiej kategorii 57 kg. W finale przegrała jednogłośnie na punkty z Tajwanką Yu Ting Lin.
"To jest największym problemem"
Rywalizacja z Tajwanką wywołała jednak sporo kontrowersji. 28-latka jest dwukrotną złotą medalistką mistrzostw świata (2018, 2022). Tajwanka i Algierka Imane Khelif zostały przez Międzynarodową Federację Boksu zdyskwalifikowane już w trakcie ubiegłorocznych mistrzostw świata. IBA argumentowała, że nie zdały testu mającego na celu ustalenie płci.
Międzynarodowy Komitet Olimpijski w ubiegłym roku pozbawił jednak IBA statusu organu zarządzającego boksem i przejął kontrolę nad samymi zawodami olimpijskimi.
– Na pierwszy rzut oka te osoby nie wyglądają jak kobiety, ale to bardzo ciężka sytuacja, bo w przeszłości też były pięściarki, które wyglądały dość męsko i startowały. Tu największym problemem jest to, że był test, którego one nie przeszły, a później dalej mogły startować – komentuje sytuację po wszystkim trener Szeremety, Tomasz Dylak w rozmowie dla TVP Sport.
– Z drugiej strony, my nie jesteśmy osobami, które powinny decydować o tym, kto jest kobietą, kto mężczyzną i czy dana osoba powinna startować na igrzyskach. Tym powinien zająć się MKOl. To tam powinna znajdować się osoba, która o tym zdecyduje jeśli jest taka kontrowersyjna sytuacja i napływa dużo sygnałów od innych trenerów, że coś tutaj jest nie tak – dodał.
– Uciekam od tego, by zrzucać winę za przegraną na to, że ta osoba [Lin Yu-Ting – dop. red.] nie powinna walczyć. My wchodzimy do ringu i obojętnie kto by to był, chcemy wygrać. W tym momencie to my nie wykonaliśmy zadania. Niestety, w tej walce przegraliśmy. Ale jeżeli mielibyśmy rewanż za tydzień czy dwa, to wyszedłbym do tego pojedynku z nowym planem i nadzieją, że my go wygramy – podsumował.