
Pablo Emilio Escobar Gaviria to postać, której raczej nie trzeba nikomu przedstawiać. Gdy myślimy “Kolumbia”, albo “narkotyki”, to “El Patron” niemal od razu przychodzi do głowy. Kochał władzę, kochał pieniądze. Mało kto jednak zwraca uwagę na inną z jego pasji. Czyli to, jak mocno Escobar był zaangażowany w kolumbijski futbol.
Pod koniec 2024 roku Wydawnictwo SQN zaprezentowało polską wersję książki “Narcoball - Futbol, kartele i śmierć w Kolumbii Pablo Escobara” autorstwa Davida Arrowsmitha. Arrowsmith to osoba, która od ponad 20 lat pracuje w telewizji, pełniąc funkcję producenta wykonawczego przy kluczowych projektach dla takich firm i stacji jak October Films, DSP, Channel 5, Granada Television i BBC. Choć urodził się w Londynie, to ma pochodzenie kolumbijskie. A do tego interesuje się historią i piłką nożną.
Takie połączenie w pełni tłumaczy, skąd zainteresowanie Arrowsmitha postacią Escobara. Arrowsmith podszedł do zaprezentowania historii Pablo w inny sposób, niż dotychczasowe produkcje o Escobarze. Owszem, pokazuje w jaki sposób Escobar wszedł na szczyt, stając się jednym z najbardziej znanych przestępców w historii. A następnie widzimy jego bolesny upadek.
Jednak te nieco ponad 400 stron to także pokazanie, że Escobar miał dość normalną pasję poza narkotykowym imperium - czyli piłkę nożną. Z jednej strony budował boiska dla biednych, czy odpowiadał za zbudowanie siły Atlético Nacional. Które zresztą jako pierwszy, kolumbijski klub sięgnął po Copa Libertadores. Niestety, tak jak niemal każde działanie Pablo, tak i piłkarska sfera miała swoje mroczne strony. Od przekupywanie i zastraszanie sędziów, aż po ich zabijanie. Nie mówiąc, że same pieniądze finalizujące Atlético w pełni pochodziły z handlu narkotykami. To, co dało Escobarowi i Kolumbii prawdopodobnie wtedy największe chwile radości w historii tamtejszej piłki nożej, to do dzisiaj także powoduje wstyd u Kolumbijczyków, którzy chcieliby zapomnieć o tym rozdziale.
Arrowsmith nie ucieka od trudnych historii dotyczących Escobara. Sam autor zaznacza, że tworząc książkę starał się zebrać jak najwięcej źródeł, od innych książek o “El Patronie”, przez filmy, po podcasty. Jednocześnie podkreśla, że wokół Pablo powstały różne mity i wersje tego, co się wydarzyło.
“Narcoball” jednak znakomicie oddaje to, jak wyglądała rzeczywistość kolumbijskiej piłki w latach 80-tych. To mocna i wciągająca lektura. I niekoniecznie tylko dla tych, którzy interesują się futbolem.
Fragment książki "Narcoball"
– Mężczyzna, dobrze ubrany, choć pewnie należałoby powiedzieć: drogo ubrany, pojawia się niezapowiedziany przy stoliku, gdzie jada śmietanka towarzyska Bogoty, tętniącej życiem stolicy Kolumbii, skrytej w żyznej kotlinie w sercu Andów. Nie ma najmniejszych wątpliwości, kim jest. Po stroju, postawie i zachowaniu można go rozpoznać równie dobrze jak członka konkretnego gangu z Los Angeles po kolorze bandany. W Kolumbii, a w szczególności w Bogocie, nie brakuje zamożnych ludzi – bogatych i wpływowych mężczyzn w drogich garniturach, których niczym dym cygar w ekskluzywnym klubie otacza aura pewności siebie. Tym razem jednak chodzi o człowieka należącego do nowego typu bogaczy, wulgarnych, niewykształconych, nieokrzesanych nuworyszy bez odpowiedniego pochodzenia. Nie są to ludzie dobrze urodzeni, nie są to też odnoszący sukcesy przedsiębiorcy – w latach 80. w Kolumbii najszybciej rozwija się inna klasa społeczna: ludzie od narkotyków. Ten mężczyzna to sicario, przysłany przez samego Pablo Escobara. Niewykluczone nawet, że to słynny Popeye.
Już samo to, że się pojawił, jest wyraźnym komunikatem, niewypowiedzianą groźbą. Trzy siedzące przy stoliku osoby nie mają wątpliwości, kim jest ten facet i po co przyszedł. Mimo że naprawdę nie musi, mężczyzna postanawia jednak powiedzieć to na głos, co jest kolejnym dowodem na pospolitość tych ludzi, brak klasy i subtelności, typowy dla całej tej grupy i… dla jego pana. Każdy dostaje walizkę pełną dolarów.
„Jeżeli Atlético Nacional nie wygra, wracacie do domu w trumnach”.
Przynajmniej facet nie owija w bawełnę.