Polska przegrała z Węgrami 1:2 (0:1) w meczu eliminacji piłkarskich mistrzostw świata, który odbył się w Warszawie.
Twierdza zdobyta. Gwizdy na Narodowym
Gospodarze mieli przewagę na początku spotkania. Nie wiele to dało. W 37. minucie Wozostał pokonany. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego piłkę odbił jeszcze Tymoteusz Puchacz, a Andras Schaefer z bliska strzelił gola (piłka przeleciała między nogami Szczęsnego).
Polska odpowiedziała w drugiej połowie. W 61. minucie po rzucie rożnym najlepiej w polu karnym zachował się Karol Świderski, który trafił na 1:1. To jednak nie był koniec. W 80. minucie Węgrzy przeprowadzili składną, szybką akcję, którą skutecznym strzałem wykończył wprowadzony w trakcie drugiej połowy Daniel Gazdag. I to był decydujący cios.
Sousa: Jesteśmy lepsi niż to, co pokazaliśmy
- Jesteśmy lepszym zespołem niż to, co pokazaliśmy dzisiaj. Myślę, że - niestety - nasi piłkarze nie byli dzisiaj w najlepszej formie. Nie będę mówił o konkretnych nazwiskach. Zresztą wszyscy nie byliśmy w najlepszej formie, mówię również o sobie. Gwizdy kibiców? Skoro na nas gwizdali, to widocznie mają ku temu powody. Oczekują od nas więcej, tak samo jak my oczekujemy od siebie więce.j (...) Nasz zespół grał o wiele bardziej sercem niż głową. A taktycznie powinniśmy być bardziej dojrzali. Dzisiaj nikt nie osiągnął takiego poziomu, jaki mógł osiągnąć. W pewnym momencie oddaliśmy środek pola. Kiedy traciliśmy piłkę, była duża pustka między ofensywą i defensywą. Pozwoliliśmy Węgrom, żeby to wykorzystali. Komunikacja po naszej stronie nie była najlepsza. Staraliśmy się to naprawić, ale nie udało się. Nie możemy doprowadzać do sytuacji, że przeciwnik kontroluje grę na naszej połowie. Ale takie rzeczy się zdarzają, szczególnie gdy wprowadzamy młodych piłkarzy - tłumaczył po meczu selekcjoner reprezentacji Polski, Paulo Sousa.
Polska ma zapewniony udział w barażach do Mundialu, ale przez porażkę niepewna jest kwestia rozstawienia.