Przedstawiciele Motoru Lublin raczej nie chcieli, by w ten sposób zrobiło się głośno o klubie.
Motor w niedzielę pokonał GKS Jastrzębie 2:1 w rozgrywkach II Ligi. Sam rezultat i przebieg meczu przykryło to, co wydarzyło się po ostatnim gwizdku.
Goncalo Feio - szkoleniowiec Motoru miał rzucić w prezesa Pawła Tomczyka podkładką na kartki. Trafił na tyle niefortunnie, że prezes z rozciętym łukiem brwiowym trafił do szpitala. Wcześniej Portugalczyk był oburzony już tym, że rzeczniczka prasowa nie wzięła udziału w konferencji po meczu. Stąd nawiązała się kłótnia trenera z prezesem.
Przekroczono granicę
Konflikt wewnątrz klubu trwa już od kilku tygodni. Trener zarzucał już brak odśnieżania boiska. Kibice też protestowali w postaci braku dopingu wobec cen biletów na pucharowy mecz z Rakowem Częstochowa. Ale tym razem wyraźnie nie wytrzymano z emocjami.
– Pierwszym organem w tego typu sprawach jest komisja dyscyplinarna. Jeśli oni stwierdzą naruszenie nietykalności cielesnej, to możemy zawiesić licencję trenerską. Żeby w ogóle doszło do tego, musi być zgłoszenie z klubu lub od jakiejś osoby. W przypadku bardzo medialnych spraw, od razu się nimi interesujemy. Nie możemy zostać bez reakcji, jeśli doniesienia okażą się prawdziwe – mówi w rozmowie dla TVP Sport dyrektor szkoły trenerów PZPN, Paweł Grycmann.
Zatem kolejne informacje w tej sprawie powinny szybko do nas dotrzeć. W poniedziałek miało dojść do konferencji prasowej m.in. właśnie z prezesem Motoru. No ale w zaistniałych okolicznościach odwołano ją.